Powered By Blogger

czwartek, 8 maja 2014

Dziennikarzu! Szanuj się! Twoja treść nie może być reklamą!

Dziś o reklamie, a w szczególności o jej podtykaniu odbiorcy ukradkiem lub zamieszczaniu z zachowaniem ogólnie przyjętych zasad. Dwaj słynni blogerzy, dwie postawy i co z tego wynika. Przemysław Pająk (Spider's Web) i Tomek Tomczyk "Kominek", a w środku między wierszmi i na końcu trochę od niejakiego Kowalczyka.

Jakoś przed długim weekendem przeczytałem dość emocjonalny manifest Przemysława Pająka dotyczący współczesnego dziennikarstwa http://www.spidersweb.pl/2014/04/dziennikarzu-oto-twoja-praca.html, a w nim ustęp tej treści: "ZAPOMNIJ O ODDZIELENIU REKLAMY OD TREŚCI. Tak było 20 lat temu, teraz jest inaczej – reklamodawca, którego zdobywa wydawca medium, w którym pracujesz, jest dziś prawie w bezpośredni sposób Twoim pracodawcą. Miej to na uwadze."
Taaa... O wadach i zaletach reklamy natywnej, mającej stanowić integralną część redakcyjnego kontentu (w zastepstwie displayowej), napisano już wiele - jeansy Machały, Powerade Lisa itp. O ile dobrze rozumiem wywody pana Pająka, chciałby on uczynić z niej nie incydentalny event, a obowiązujący kanon, w dodatku mieszajac w to niestety również dziennikarzy. I to budzi mój najgłębszy sprzeciw. Dlaczego? Bo chwilę wcześniej w swym manifeście Przemysław Pająk pisze, całkiem zresztą sensownie, że panem dziennikarza jest Czytelnik. No to więc pytam, jak można dobrze służyć Czytelnikowi, jednocześnie go dezorientując, a nawet wprowadzając w błąd? Wszak w każdej reklamie jest tyle prawdy, ile chce przekazać ten, który za nią płaci, więc czytelnik musi wiedzieć, że w danej chwili obcuje z tekstem reklamowym. Idąc dalej: jaką wartość będą miały dla Czytelnika, który się połapie, że autor wciska mu kit, inne już nieopłacone treści tego samego dziennikarza? Sługa dwóch panów? Kupy się to nie trzyma... Oczywiście, zaraz pojawią się głosy, powołujące się na wyniki badań, które mówią, że czytelnikowi to nie przeszkadza, że nie zwraca uwagi, a nawet to lubi i takie tam... Mnie jednak nie o badanie opinii tu chodzi, tylko o zbiór wartości i zachowań, w skrócie zwanych etyką. Czy witryny, portale, wortale mają wyglądac tak, jak na rysunku z http://inspiredm.com poniżej?


Niemal równolegle z lekturą manifestu pana Pająka, obserwowałem dialog, jaki Tomek Tomczyk, "Kominkiem" zwany, prowadził z czytelnikami, radząc się ich, jak oznaczać na blogu zdjęcia z tzw. lokowanym produktem. I przeczytałem jego deklarację  http://www.kominek.in/2014/02/ile-zarobilem-i-dlaczego-zrezygnowalem-z-reklam-na-blogu/:
"Właściwie to proszę, byście zapamiętali tylko jedną zasadę: KAŻDA REKLAMA U MNIE JEST OZNACZONA, jako reklama/współpraca/prezent/gratis na samym początku tekstu lub w podpisie zdjęcia (np. na Instagram). Nie jestem hipokrytą i nawet jeśli dostaję w prezencie cukierka, a potem go pokazuję, to uważam to za działanie reklamowe i mam obowiązek oznaczyć. Dlatego jeśli zastanawiasz się, czy produkt, który opisuję lub pokazuję, jest elementem reklamy, to znaczy, że nie jest. Bo byłby oznaczony! To takie proste".
No własnie. Bo to jest proste. I uczciwe.
Nie mam pojęcia, jak w przyszłości będą rozwijały się modele biznesowe w internecie. Jako wyrosłemu z tradycji prasy drukowanej, narzuca mi sie jedno porównanie. Model pana Pająka to typowa gazeta bezpłatna - otrzymywana za darmo (przez to mniej szanowana), przesycona reklamami, tekstami sponsorowanymi z namiastką wartościowego tekstu. "Kominek" zaś to gazeta płatna (nie wiem, czy rozważa wprowadzenie mikropłatności za czytanie swoich blogów) - wyraźnie oddzielająca treści reklamowe od fajnego, bardzo wartościowego kontentu. Który model w przyszłości zdominuje internet? Nie wiadomo. Ważniejsze dla mnie jest to, by dziennikarze nie musieli skrycie służyć czytelnikowi i reklamodawcy jednocześnie, bo wtedy natychmiast przestają być dziennikarzami, a stają się ściemniaczami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz