Kilka dni temu na stronie internetowej Reporterów bez Granic opublikowano najnowszy (2014) raport o wolności prasy na świecie http://rsf.org/index2014/en-index2014.php wraz z mapą świata obrazującą sytuację dziennikarzy i mediów w poszczególnych krajach oraz ich zależność (lub niezależność) od najróżniejszych zewnętrznych nacisków.
Analizując ją, polscy dziennikarze powinni poczuć sie wolni jak taczanka w stepie, a co najmniej szczęśliwsi niż choćby ich koledzy z USA, kraju tradycyjnie słynącego z poszanowania dla wolności prasy i publicznego wyrażania poglądów (Pierwsza Poprawka do Konstytucji USA). Nasz kraj według World Press Freedom Index zajmuje wysokie, 19. miejsce pośród 180 krajów świata, z których raporty płyną do biur Reporters sans Frontieres. Lepiej niż u nas jest tradycyjnie już w Skandynawii, Nowej Zelandii i starych demokracjach europejskich (choć we Francji, Włoszech i Hiszpanii już nieco gorzej).
Dziś pomyślałem sobie, z jaką goryczą ów raport mówiący o względnej wolności słowa w Polsce, muszą przeglądać dziennikarze z zamojskiej "Kroniki Tygodnia" oraz Mikołaj Greś, redaktor naczelny "Gazety Michałowa". Przypomnę, że Sąd Okręgowy w Warszawie zakazał "Kronice" pisania przez rok o sprawie posła Szeligi szantażowanego przez prostytutkę http://www.press.pl/newsy/prasa/pokaz/44747,Sad-zakazal-zamojskiej-%E2%80%9EKronice-Tygodnia%E2%80%9D-pisania-o-sprawie-posla-Szeligi. Redaktor Greś natomiast zrzekł się funkcji naczelnego w "Gazecie Michałowa", protestując w ten sposób przeciwko cenzorskim działaniom burmistrza swego miasteczka http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=%2F20140324%2FAGLOMERACJABIALOSTOCKA%2F140329847
Opublikował w internecie takie oświadczenie:
Zaręczam, że - znając realia polskiej prowincji (i nie tylko prowincji) - podobnych przypadków mogą być dziesiątki. Sam kiedyś (na początku lat 90. ubiegłego wieku) pracowałem w gazecie, której udziałowcem w części była gmina Łódź z jej ZChN-owskimi wówczas władzami. Zapędy cenzorskie urzędu miasta kończyły się wtedy nawet usuwaniem z pracy niepokornych dziennikarzy.
Od tamtego czasu minęło ponad 20 lat, ale czytając oświadczenie redaktora Gresia można stwierdzić, jak niewiele w świadomości przedstawicieli władzy sie zmieniło. Najgorzej jednak wróży to, że niezawisłe sądy coraz częściej siegają po instytucję zakazu podejmowania tematu i "aresztują słowo".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz