Powered By Blogger

czwartek, 17 kwietnia 2014

A jednak sprzedaje, czyli pogłoski o śmierci reklamy drukowanej są grubo przesadzone

W 2008 roku agencja interaktywna Artegence, promując swój system zarządzania treścią na stronach internetowych, opublikowała w polskich miesięcznikach branży medialnej reklamę z nagrobkiem prasy drukowanej, chcąc w ten sposób zachęcić, m.in. wydawców prasy, do zainteresowania sie jej ofertą.


Rozpętała się burza - Izba Wydawców Prasy się obraziła, internauci przyklasnęli pomysłowi, kreacja agencji Artegence wirusowo zalała sieć, więc efekt promocyjny został chyba osiagnięty. Niestety, przez wielu entuzjastów internetu i zarazem antagonistów wszystkiego, co drukowane, reklama ta podświadomie przyjęta została chyba zbyt dosłownie. Dziś pewnie z niedowierzaniem patrzą oni na regały z setkami tytułów w empikach i salonikach prasowych. Mamy rok 2014, a prasa drukowana wciąż jest ważnym elementem współtworzonego również przez siebie i z własnego contentu, swoistego ekosystemu dystrybucji treści.
Wracam do sprawy tego niefortunnego nagrobka prasy, bo zaskoczyło mnie zdziwienie bijące z artykułu w dzisiejszej Rzeczpospolitej "Reklamy w gazetach ważniejsze niż w telewizji" http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/706258,1102960-Reklamy-na-papierze-wazniejsze-niz-te-w-telewizji-i-radiu.html W skrócie jego istota sprowadza się do tego, że wciąż ponad 60 procent Polaków czerpie informacje o produktach i usługach z reklamy drukowanej. A na przykład z portali społecznościowych - tylko 57 procent, a z reklamy w radiu i telewizji - 55 procent. Co prawda druk przegrywa z poleceniami ustnymi innych osób (87 procent), informacjami w sklepie (84 procent), firmowymi stronami www (80 procent) i informacjami, np. opiniami ekspertów, z internetu (76 procent), ale wciąż zajmuje wysokie, 5. miejsce w rankingu. Wynikami i liczbą wskazań na reklamę drukowaną jako źródło informacji zaskoczony był nawet pan Karol Mazurek, dyrektor zarządzający w firmie Accenture, która przeprowadziła to badanie.
Myślę, że pan Mazurek byłby mniej zaskoczony, gdyby wiedział, jak informacje o produktach, dajmy na to - o kosmetykach, zdobywa moja żona. Otóż czyta np. "Wysokie Obcasy" w wersji papierowej, gdzie reklam nie brak, a i ciekawe inserty sie zdarzają. Jeśli szczególnie zainteresuje ją jakiś produkt, odpala komputer, w internecie porównuje ceny, szuka też opinii innych osób używających danego produktu. Ostatnio ściagnęła na iPhone'a aplikację zczytującą kody kreskowe na opakowaniach i odsyłającą do stron, które prowadzą ranking produktów z danej branży, tworzony w oparciu o informacje od użytkowników. I ekosystem działa, a prasa drukowana - obok internetu i aplikacji na urządzenia mobilne - stanowi jego integralny element. Kasia jako osoba dość multimedialna porusza się w nim jak ryba w wodzie, czerpiąc korzyści z każdej platformy obiegu i wymiany informacji.
Dlatego wciąż wysoka pozycja reklamy drukowanej dziwić nie powinna. Choć sporo pieniędzy przepłynęło z printu do internetu, myśle, że do nagłej śmierci jej daleko, podobnie jak gazetom. Wszak reklama to również treść, tyle, że kolportowana za pieniądze zlecającego na wszystkich platformach dostępnych odbiorcom, choć na każdej w nieco inny i wzajemnie się uzupełniający sposób. Reklama w prasie ma jeszcze jeden walor - podobnie jak słowo drukowane, cieszy się większym zaufaniem odbiorców niż treści z internetu. No i nie można jej "zniknąć" Adblockiem lub zgasić jednym kliknięciem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz